Ale ten lipiec jest w gorącej wodzie kąpany...
trochę wyjazdów, goście z daleka, wizyty u lekarzy, Bąbelek się rozkopał, impreza urodzinkowa Kosi dla dzieciaczków i najważniejsze memu sercu w tym miesiącu poznałam mojego Mężusia...
dzisiaj w wigilię powspominamy sobie jak to 15 lat temu na Wsi, pod gruszą, wśród spadających gwiazd... padały pierwsze nieśmiałe słowa i spojrzenia...
A przy okazji pokarzę Wam co z tej Wsi wtedy sobie przywiozłam, bo nikt tego nie chciał. Kolorowy pled ręcznie robiony.
A skoro już pled, który kojarzy mi się z babcinowymi klimatami to jeszcze inne moje babcinkowe skarby: skrzynia w której moja Babci trzymała zmiany pościeli, wiklinowa na drewnianych nóżkach
i fotelik bujany nasz prezent ślubny od koleżanek z pracy!!!! też jakoś kojarzy mi się z siwą głową
I jeszcze zrobiłam na prezenty: malutka tacę dla Dwojga i herbaciarkę
A tort w kształcie motylka zażyczyła sobie Kosia na 5 urodziny : dziecko mówi - mama robi a efekt taki!!!!
Kochani niedługo znikam na TĄ WIEŚ w ciszę i spokój gdzie ani TV ani internetu a po zasięg do komórki trzeba ganiać w pole... ale krowy i kury będą!!!!
A potem na Pojezierze Drawskie - tak więc jak wrócę to będę!!!:)
trzymajcie się cieplutko!