Dojść do Pełni... czyli o dniu codziennym i świątecznym, o Rodzince i tradycjach, o bieganiu i tańcu, o decu i innych twórczościach, o radościach i smutkach, o pięknie wokół mnie!

środa, 24 lutego 2010

Rozmowa

Dialog Mojej 3 latki ze mną


Kosia: Mama a lubisz "różow"?

Mama: Nie lubię


Kosia: A lubisz "fioletow"?

Mama: Nie bardzo

Kosia: A lubisz "brązow"?

Mama: Bardzo lubię!

Kosia: "Śerjo"!!!

poniedziałek, 22 lutego 2010

Mini wytwory

Taka oto zawieszka powstała na pierwsze urodziny mojej chrzestniacy Viktorki!

Pudełeczko na igiełki

Zakładki, wieszaczek,podkładki

szczotka dla Młodej

sobota, 20 lutego 2010

Nadmorskie Klimaty






Choć od wypadu do Międzyzdroji minęło już kilka dni, to nadal żywo wspominam ten czas. Przedziwne jest to, jak parę godzin pobytu nad morzem i dodam, że w przefajnym towarzystwie naładowało mi akumulatory. Morze zimą jest przedziwne i przeurocze...biała lodowa pustynie, wiatr który przenika do szpiku kości, mewy szybujące według mnie wbrew logice,fale i kry rozbijające się o linie brzegową...Piękno surowe i bezlitosne a zarazem ma w sobie coś z romantyzmu, którego w mojej duszy nie brak. Pomimo panującego zimna mój zew uchwycenia piękna był silniejszy i nieustraszona robiłam mnóstwo zdjęć. A kiedy już morze stało się tylko morzem a nie galerią zimowego krajobrazu...zasiadłam przy naleśniczkach, grzańcu...
I do tego wszystkiego ciekawy czas spędzony z Małgosią!!!!Ciesze się ogromniaście, że tyle mamy wspólnego...zresztą to Ona nauczyła mnie decupagowania...ale to już zupełnie inna historia....

piątek, 12 lutego 2010

dziecko i matka

Tekst dla matek ze stażem od 3 lat w górę!!!!

Dopiero doświadczam i wciąż się dziwię (jako, że to moje pierwsze Dziecko) jak tak mała krucha, delikatna, wrażliwa, czuła, emocjonalna istotka może stać się potworem, żmija, histeryczką, brąchaczką. Jak w jednej chwili mam tylko ochotę ...poćwiartować, posolić, i do lodówki!!!Jak własne Dziecko mnie wkur...!!!. Jest źródłem emocjonalnego rozdarcia i chaosu.

Piękny dzionek, śnieżek prószy...
Jadąc po Młodą do przedszkolka myślę sobie: pójdziemy na sanki.
Wchodzę do przedszkola, naleśniczki na obiad - czytam.
Myślę: super, Kosia je uwielbia.
Odbieram Ją z sali : przybiega uśmiechnięta, dostaję buziaka i "motylka oczkowego".
Śmiejemy się i pędem do szatni.
Mówię: Kosiaku, usiądź i ściągnij kapciuszki...
Ona : Nie! Mamka ma mi ściągnąć
Ja: Nie, Kosiaku proszę ściągnij sama (potrafi to zrobić)
Ona : Nie mamka!!! ...
i już nie jest kolorowo...już wiem, że na sanki nie pójdziemy. Wiem, że muszę Dziecku dać poczucie bezpieczeństwa i być rodzicem który zna swoje granice, które są czytelne dla Dziecka, zawsze takie same. Stałość!!!
I tak przez prawie godzinę każda z nas ma inne zdanie i każda przy swoim przystaję. Ona wściekła, zapłakana, tupiąca, wątpiąca, krzycząca. Ja spokojna, opanowana, pewna, czekająca.
Po złości Dziecko złagodniało, zrozumiało, przyszła usiadła na kolana i ściągnęła kapcie ubrała kozaki...wzięła mnie za rękę.
Jak wyszłyśmy z przedszkola powiedziała: mama uważaj, bo śnieg pada, nie wywróć się...
Piękny dzionek, śnieżek prószy...
Jestem dumna, że wytrzymałam choć w środku targały mną wichury emocjonalne: od łez po krzyk. I długo jeszcze ten stan się we mnie utrzymywał. To ja rodzic jestem filarem, oparciem dziecięcego świata emocji a szczególnie tych skonfundowanych. Dla mnie to ważne, że moje Dziecko robiąc taką jazdę wie, że i tak ją Kocham i przez takie zachowanie jej nie odrzucam.

Zatem rodzice:

"Dzieci - to przyszli ludzie. Więc dopiero będą, więc jakby ich jeszcze nie było. A przecież jesteśmy: żyjemy, czujemy, cierpimy."

Janusz Korczak - Szare dni, Pisma wybrane t. III Warszawa 1978 s.403

To miałam ochotę posłuchać...

http://www.youtube.com/watch?v=lJDSXgA3ne4


czwartek, 11 lutego 2010

czwartek tłusty

Ja tylko na chwilkę, gdyż zaraz pędzę na pociąg który zawiezie mnie nad morze, aby spędzić tam przesympatyczny dzionek!

Żeby tradycja została zachowana to zapraszam na faworki...dziś można jeść do woli słodkości, faworaki, pączaki i nie patrzymy drogie Panie co się z naszymi boczkami dzieje...tak więc życzę smacznego!!!!

po pierwsze: zrobić dużo dużo dużo


po drugie: trzeba smażyć, smażyć, smażyć

Po trzecie: ładnie podać...



I zajadać do woli



Jeszcze raz smakusiego dnia wszystkim!!!!

poniedziałek, 8 lutego 2010

poranek

...cicho cichutko w domku...dziecię zawiezione do przedszkolka przez Mojego M. To co, czas na kawkę a jak Kawka to tylko z kawiarki i podana w ładnej filiżance.



Już nie pamiętam kiedy mogłam tak wybyczyć się porannie ...
Korzystając ze spokoju zrobiłam trochę przemeblowań na blogu. Poczytałam stare posty, przyjrzałam się kolorom i pomyślałam, że to nie ja, że tak mało ze mnie na tych stronach. Tak więc metamorfoza dokonana!!!Teraz czuję się tu dobrze,prawdziwiej, pełniej...Zaprzyjaźniam się ze swoimi emocjami, przemyśleniami, pragnieniami w takie pisanej formie. Ciągle to dla mnie jest odkrywcze!Mój M nazywa to formą takiej rozwijającej małej autoterapii...
Znowu za oknem pada śnieg.
A ja ubieram się i biegnę do sklepiku decupagowego bo świeżutka dostawa była...Milutkiego tygodnia i nie zapomnijcie o Tłustym czwartku;)

Dżem wspomnień




Znacie to...wstajesz rano i wiesz, że musisz to zrobić!!!Ja musiałam zrobić dżem...a raczej miałam nieodpartą ochotę go zjeść. A chodzi nie o zwykły dżemowo-sklepowy towar, tylko ten który pochłaniałam podczas mojego (dawno temu) długiego pobytu na Wyspach. Dżem pomarańczowy. Słodko- gorzki!!!Bajka smaku!!!Zabrałam się do dzieła, biegiem na ryneczek: pomarańcze, cytryny, grejpfrut - są, cukier - jest, słoiki- są. I tak mogę powiedzieć,że będę robić dżemiczek po kres mych sił. Jak na pierwszy w moim życiu własnoręcznie przyrządzony Dżem - jest pycha!!!!I zbliżony do smaku mych angielskich wspomnień. Ale się cieszę!!!A najbardziej raduje widok mojej rodzinki pałaszującej go z rozkoszą. Mężus powiedział, że weźmie go sobie na daleką drogę, która Go niebawem czeka...Słodko pozdrawiam:)

środa, 3 lutego 2010

Rymowanka

Widoczek z mojego okna w trzech odsłonach...





Rymowanka
Zimowa laba się dla mnie zaczęła, tak więc nie wstaje od komputera.
Blogowy spacer sobie urządzam, czytam, myszkuję i chętnie podglądam.
Ale książki z regału już do mnie wołają,
i kartek szelestem do siebie zapraszają.
Już wiem, że dla mnie doba za krótka,
bo "dekupażowa" na stole czeka robótka.
Szyldzik dla męża i córci też no i wymianka mnie czeka też.
I to nie koniec pomysłowości bo przecież trzeba zrobić pyszności.
Na tłusty czwartek faworki w oleju a potem śledzika w "popielu".
Lubię czas Postu Wielkiego - dużo refleksji i wyciszenia podczas tego okresu czterdziestodniowego.
Ale nim Post do nas zawita, jeszcze karnawałowy bal mnie powita
- tylko nie wiem czy pszczołą zostać czy królową...
od tego dumania zostanę z boląca głową.
A teraz właśnie słoneczko zza chmurki wyjrzało i ciepłe promyczki ukazało.
Co dla mnie było motorem napędowym - aby prezencik na pierwszy roczek wymyśle nowy.
Mojej chrześnicy która na Wyspie Angielskiej żyje i choć daleko to serduszko do niej me bije.

Tak oto powstała z ranka słoneczno-zimowa rymowanka.